To był blondyn

Basia Stępniak-Wilk

 

 

Z kraszonych jarzębiną mgieł ?
niczym Wenera z morskich pian ?
choć jesień, letni jawi się
wakacji sen ? w nim on i ja

To był blondyn, to był blondyn
męska odmiana bella biondy
Uśmiech roztaczał wkrąg Giocondy,
budząc wśród pań powszechny dreszcz
Choć górski szlak się giął od blondyn,
ujął go czar mych oczu mądrych
i choć ogólnie był porządny,
w szczegółach był porządny mniej

To był blondyn, to był blondyn
W mym sercu zaraz objął rządy,
bo złotowłosy Amor krążył
skutecznie nad turnusem mym
Starczyło więc, by spojrzał on, bym
wprost mówiąc zapłonęła z żądzy
Coś na kształt erotycznej bomby
Ach, taki wstyd, ach taki wstyd

To był blondyn, to był blondyn, to był blondyn
i wprawdzie Lądek Zdrój, nie Londyn,
lecz jak Tamiza miał bioprądy
Została po nim wspomnień garść
Bo poróżniły nas poglądy
na temat takiej jednej flądry
Na taką tylko samosądy!

A za rok, a za rok?

Brunet ? jak Bóg da!?