Walc
Bułat Okudżawa



J. Lewitańskiemu

Pod drzewami
muzykant
walca gra,
rozbrzmiewa echem las.
Dźwięki walca to namiętne są,
to nieśmiało, czule pieszczą.
Co się tyczy mnie, to w panią
się wpatruję cały czas,
a pani tak na niego patrzy wciąż...
a on spogląda w przestrzeń.
Dawno gra ? i wszystko było już.
Jaki huczny piknik był!
Taki, gdzie się biją, piją,
kochają i rzucają.
On do trąbki przylgnął cały...
Ja do pani przylgnąłbym!
Ale boję się tych źródeł, co
od ust się odwracają.
A muzykant ciągle walca gra
i przed oczyma jego mgła
tak stoi, o brzozowy pień
oparł się plecami...
Ma brzozowe smutne oczy,
zamiast palców liście ma,
i brzozowa wije się muzyka,
omdlewa pod palcami.
A tu sosenka
tęskni, smuci się,
aż jej żal zapiera dech.
A muzykant w leśną ziemię wrósł.
A dźwięki się leją.
Jak korzenie drzewa ?
chude nogi
wbił muzykant w rudy mech,
i z każdą chwilą głębiej wrasta w las,
i porasta
zielenią.
Wszystko było ?
ach, ta muzyka! ?
gra już rok, a może sto...
I przeciąga się nasz romans,
i w węzeł się ściąga.
Dajmy spokój, uspokójmy się!
Czas do domu, chodźmy stąd!
Lecz pani tak na niego patrzy wciąż...
a on gra walca ciągle.

tłum. Wiktor Woroszylski