Gdzieś na wiosnę front już przeszedł, /a
Chłopcy poszli w trop - mnie w lesie
Chłop rannego znalazł i się ulitował. /A7 d
Młody był i niebogaty, /d
Trochę traw, coś na kształt chaty, /a
A w oborze jedna zabiedzona krowa. /E7 a


Leżę w słomie, liżę rany, wtem chłop wpada zastrachany:
- Idą Ruskie! - Woła - ale od zachodu!
- Cóżeś taki niespokojny?
Może to już koniec wojny, Albo władzę przysyłają dla narodu!


Podchodzimy na skraj lasu, A tam Ruskie - krowy pasą -
Stado z tysiąc sztuk, dorodne, zdrowe, mleczne.
Skoro trawę żre pod strażą, Znać - do Rosji je prowadzą
Spod Poznania, więc zdobyczne - poniemieckie.


Słuchaj - mówię - coś tak czuję, Że tu sobie pohandlujesz.
Idź po bimber, coś go za oborą schował -
Ruski nie zje, a wypije a to bydło jest niczyje,
Przecież przyda się w oborze - druga krowa!


Idzie chłop - i mowa krótka: wódka - krowa, krowa - wódka,
Ale strażnik z karabinem - niet - powiada.
Jak się krowy nie doliczą, to pod mur postawią z niczym.
Nam się czisło, czyli liczba musi zgadzać!


Chłop pomyślał i zaradził, chudą krowę przyprowadził,
Dodał bimber i zamienił ją - na tłustą.
Mało ryczy, mleko daje, chłop się cieszy, a ja - wzajem,
Żeśmy krową - świnię podłożyli Ruskom!


Jeszcze dobrze nie strzeźwieli - do zagrody przylecieli,
Krowę w łańcuch, mnie na muszkę, chłop pobity -
Tak napili się za darmo, odzyskali własność armii,
I wykryli na dodatek - schron bandyty.


Dziesięć lat ich kraj zwiedzałem, w jedenasty rok na stałe
Powróciłem tu, gdzie z nimi handlowałem.
Chłopu poszło nie tak gładko - żyje ponoć - pod Kamczatką,
W każdym razie już go więcej nie widziałem.


Nasza krowa - jakby zgadła, co ją czeka - szybko padła,
Nim przegnali ją na tamtą Bugu stronę.
Pogrzeb miała uroczysty - w ziemi bliskiej, bo ojczystej
Leżą kości jej - starannie ogryzione.