W Restauracji
Włodzimierz Wysocki



W restauracji po kątach plakaty tu i tam,
Tania wódka i piwo za grosze.
A pod ścianą kapitan siedział całkiem sam
?Czy można??, spytałem. ?A proszę!?

?Zapalisz?? ?Dziękuję, nie palę rok już.?
?No to wypij, dajcie szklankę tu jedną!
Dopóki nie przyniosą, pij z mojej! No cóż,
Twoje zdrowie!? ?Zdrów będę na pewno.?

?No dobra? rzekł mi, a w czubie już miał
?Wódkę pić potrafisz, w to wierzę,
A czyś widział już z bliska artylerii strzał,
A czy biegłeś już w ogień moździerzy?

Ja byłem pod Kurskiem z Niemcami się bić,
W tysiąc dziewięćset czterdziestym trzecim,
Byście mogli spokojnie sobie dzisiaj żyć,
Wy, i wasze żony, i dzieci!?

O ojca mnie spytał, gdy tak klął i pił,
I krzyczał, błędny wzrok wlepiając w szklankę
?Ile z życia straciłem i ile krwi z żył,
Byś tu miał, draniu jeden, sielankę!

Ja karabin ci dam i pójdziesz precz w bój,
Zamiast chlać ze mną tu z jednej flaszki!?
Aż czułem nad sobą śmiertelnych kul rój
I na niebie wybuchów rozblaski.

W końcu całkiem się spił, a ja razem z nim,
Aż się wreszcie uniosłem honorem.
?Kapitanie!?, krzyknąłem, ?Tyle powiem ci,
Że ty nigdy nie będziesz majorem!?

Przełożył: Bartłomiej Wzdęga