Lot 306
Pod Budą

 


A

Odlotu przyszedł czas w przedziale biznes class

D E A

kazali zapiąć pas i pełny gaz


A

Gazety mętna treść jakoś to trzeba znieść

D E A


za chwilę daczą jeść lot 306

E A D G D

I nagle cud leje się miód bo stewardessa piękna stoi

E A D G Cis

uśmiecha się i pyta mnie: czy może pan się czegoś boi?

Na taki rzeczy stan najlepszy Walker Jan

na tacy właśnie mam 50 gram


A potem jeszcze raz już można odpiąć pas

spokojnie mija czas podniebnych tras


Na miły Bóg dla takich nóg poleciałbym na koniec świata

co zrobi pan gdy wiarę dam i tak będziemy razem latać

h A

Bo życie to jest rejs to ciągła zmiana miejsc

Cis E


to jest z busolą próba sił

h A

szukanie swoich gwiazd i nie nazwanych miast

cis H


i jeszcze kogoś żeby był

Ląduje wielki ptak na szklance szminki ślad

I to jedyny znak że mówi tak:

Może się zdarzył gdzieś lot numer 306

a może to był sen? a czy ja wiem?

Bo we śnie ech grzeszyć nie grzech więc to nikogo nie zaboli

że w nocnej mgle na serca dnie niewinny powstał rock and rollick