Jęczmienne łany
Mariusz Lubomski

sł. Robert Burns, muz. Zygmunt Konieczny


Było to nocą w porze żniw, gdy śliczny jest łan pszenny
- w księżyca jasny blask wśród żniw, wybrałem się do Annie.

Niespostrzeżenie mijał czas, aż się zgodziła wdzięcznie,
gdy poprosiłem tylko raz: Odprowadź mnie przez jęczmień!

Błękitne niebo, ucichł wiatr i księżyc opromieniał,
a jam ją zgodną, chętną kładł wśród łanów, wśród jęczmienia.

Wiedziałem, miłość łączy nas z pierwszego już wejrzenia,
więc całowałem raz po raz wśród łanów, wśród jęczmienia.

Pszenicy łan i łan jęczmienia prześlicznie się zieleni;
noc szczęsna, nie do zapomnienia wśród łanów z moją Annie.

Zamknąłem ją w uścisku splot, jej serce było w drżeniach.
Szczęsne to miejsce było, ot, wśród łanów jęczmienia.

Lecz na ten księżyc i gwiazd moc, co noc tę opromieniał.
I ona wciąż tę pomni noc, wśród łanów, wśród jęczmienia.